Dwie Córki

Dwie Córki

piątek, 28 lutego 2014

P jak Pączek

Święto tłuściutkiego pączusia. Wczoraj. Fajnie, że taki pączuś ma swój dzień, w którym można się nim bezkarnie objadać. Matka karmiąca też może, a co. Zjadłam 4, przyznaję. Ssakowi chyba podeszły, bo, odpukać, wszystko ok. Poza tym, że znowu dziabnęła mnie tak, że lewy sutek do wymiany, echh..

W związku z pączkami wczoraj odwiedzili mnie moi Rodzice. Dziadkowie moich córek. Działo się! Olga oszalała, a Dalia poznała w końcu Dziadków z tej strony rodziny. Jadła i spała, potem nawet do zdjęć popozowała grzecznie. Anioł!

Wczoraj to w ogóle był jakiś dzień otwartych drzwi. Najpierw moi Rodzice, później na herbatę i pączka wpadli Pradziadkowie, również na pierwszą wizytę, a dzień zakończył się odwiedzinami kolegi z wypasionym aparatem, co z kolei zaowocowało mini-rodzinną-sesją-zdjęciową. Dala zatankowana po uszy grzecznie zniosła wygibasy, przebieranki i pozowanki.

A dziś dojadamy pączury, ja już odpuściłam, ale patrzę i widzę, że leżą takie smutne w kuchni na blacie.. Aj tam, chyba lepiej zaparzę sobie melisę, o!

środa, 26 lutego 2014

Czas

Jak mi ktoś powie, gdzie się podziały ostatnie 4 lata to dostanie toster w nagrodę. Bo ja dam sobie coś uciąć, że jeszcze przed chwilą urodziła się moja pierwsza córka. I to ona była taka maleńka, to ona jadła w nocy a ja liczyłam siorbnięcia dla zabicia czasu. To ona darła się w kąpieli i nie chciał jej odpaść pępek. Ją zabieraliśmy do chusty i szliśmy do parku na przygody. A teraz? Wielkie to takie, wygadane, wyśpiewane, chude, wysokie, długa blond czupryna i czekoladowe oczy (po mamusi, a jakże). Przychodzi z przedszkola i mówi "Mamo, a wiesz, że na Śląsku leży węgiel?". Noo.. wiem. Ale jestem w szoku córko, że mówisz do mnie takie rzeczy. Z chwilą pojawienia się drugiej, pierwsza w jedną noc stała się dorosła. Dziwne. Niby mówili, że tak się stanie. Ale dopóki nie doświadczysz tego na własnej skórze to nie do końca wierzysz.
Mój Tato powiedział mi kiedyś, jak Olga się urodziła "Patrz na nią każdego dnia i doceniaj to jaka jest dziś, bo jutro już będzie inna, a nie zdążysz się obejrzeć i będzie dorosła". Oh, Tato, oczywiście miałeś rację.

Patrzę na tę starszą długonogą pannę i nie wiem gdzie podziała się kruszynka z 2009 roku. Patrzę na okruszka urodzonego dwa tygodnie temu i choć jestem zmęczona, bolą mnie sutki, chce mi się jeść, pić, siku, cokolwiek, to patrzę i nie mogę przestać się nadziwić, że za moment miną te pierwsze lata i to ona wróci z przedszkola i będzie mi na mapie pokazywać Tatry.
Cieszmy się rodzicielstwem, bo ten beztroski czas dzieciństwa naszych dzieci minie w mgnieniu oka.

Waga utracona

Wczoraj była u nas Położna na ostatniej wizycie. Dalia urodziła się z wagą 3900, w trzeciej dobie spadła do 3640 by w drugim tygodniu odrobić całą stratę z maciupką nawiązką! Podniosło mnie to na duchu, dodało sił w walce ze zdartymi sutkami - WARTO! Warto było i warto jest nadal starać się karmić. Dam radę!
A dziś się ważyłam i z dumą stwierdzam, że cały ciążowy balast mnie już opuścił. Zostało trochę brzucha, damy mu więcej czasu. No i Małżon mnie dobił, bo złapał za biodra i pieszczotliwie stwierdził, że "boczki mi wracają", heh. Boczków nie lubimy, ale nie będziemy wariować i w dwa tygodnie po porodzie wymykać się na siłownię. Jem jak koń, trudno, ważne, że mleko jest, a na ćwiczenia przyjdzie jeszcze czas.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Dala, Dalcia, Dalunia

-Jak ma na imię Pani córka?
-Dalia.
-Natalia?
-Dalia.
-Daria?
-Przez "L" jak Ludwik.
-Ah. To taki kwiatek?

Imię Młodszej wymyśliła Starsza. Wiedzieliśmy, że jesteśmy w ciąży, chcieliśmy, żeby to właśnie Olga dowiedziała się pierwsza. Mówimy "mamusia ma w brzuszku dzidziusia, będziesz miała brata albo siostrę", na co nasz Starszak "nooo, to będzie siostrzyczka i będzie miała na imię Dalia". W tym momencie kopary opadły yyyyy, ale czemu Dalia? Jest przecież mnóstwo imion dla dziewczynek, możemy coś razem wymyśleć. I co? I pada kolejna odpowiedź, a nasze kopary wciąż na podłodze, więc niżej opaść nie mogą "Ja znam wiele imion dla dziewczynek, ale żadne nie nadaje się dla mojej siostry". 4-latka. No więc tak oto imię zostało wybrane. Swoją drogą skąd się wzięło? Tego nie wiemy. Ale okazało się tak cudowne, że nawet nie próbowaliśmy szukać innego. Zawsze mogła powiedzieć Ariel albo Peppa, prawda?;)

niedziela, 23 lutego 2014

Odpadł!

Nocna niespodzianka. Niee, nie sraka, to już standard przecież. W nocy odpadł pępek! Nareszcie. Niby odcięłam pępowinę już po urodzeniu łożyska, niby już nie tętniła, ale jednak była bardzo gruba i skręcona, więc mocno się trzymała. Kikutek suchy od wielu dni, trzymał się uparcie. No i w końcu odpuścił. Radość wielka, bo dziś kolejny pierwszy raz - pierwszy spacer w chuście. Wcześniej nie wkładaliśmy bobasa do niej, bo jednak pępol dawałby się we znaki, a nie chcieliśmy żeby się zniechęciła. Dzisiejsza rundka po osiedlu zakończona sukcesem. Matka nawet się dotleniła i to tak, że aż ją głowa rozbolała. A juniorka pięknie wtuliła się w tatę, przykimała, złapała trochę świeżego powietrza, same plusy.

Ale żeby nie było za bardzo kolorowo, to muszę stwierdzić, że dzieci urodzone w domu wcale nie są spokojniejsze. Chyba, że to wersja light, a jakby się urodziła w szpitalu to dopiero pokazałaby rogi. Nie dowiem się, ale muszę przetrwać armageddon młodszocórkowy. Cierpliwość nie jest jej najmocniejszą stroną, a sąsiedzi doskonale wiedzą kiedy u nas wypada pora karmienia...

sobota, 22 lutego 2014

Miliony złotych monet

Tyle ich widzę ilekroć przystawiam Młodszą do cycka. Ciężki kawałek chleba. Jeden nie zdąży się zagoić, a już trzeba przystawiać, drugi znów jest poraniony, kolejna rozpaczliwa próba zagojenia kończy się porażką, bo przecież nadeszła kolejna pora karmienia. Minie? Kiedy? Jutro? Pojutrze? Ile jeszcze wytrzymam? Początku najtrudniejsze, trzymam się 11sty dzień na froncie.
Passa spotykania dobrych ludzi na mojej drodze trwa. Poznałam wspaniałą babeczkę z poradni laktacyjnej, która do mnie przyjechała, zaproponowała inny sposób trzymania ssaka, przystawianie pod innym kątem - pomaga. Złote monety widzę przez pierwsze trzy sekundy, potem znieczulenie, sielanka, przyjemność można powiedzieć.

Ahh i dziś obok tradycyjnego LEEE, LEE, pojawiło się pojedyncze GU!

piątek, 21 lutego 2014

Czas pierwszych razów

10 dni temu przyszła na świat moja druga córka, Dalia, ale wszystko co się dzieje się teraz, przez te dni począwszy od porodu - to takie nasze pierwsze razy. Pierwsze drugie razy? Teoretycznie tak, w końcu pierworodna, Olga, przetarła szlaki. Ale to było 4 lata temu. I dziś wszystko jest jakieś inne. N O W E.

Pierwsze karmienie. Ojezu, ktoś kiedyś powiedział, że karmienie piersią jest cudowne? Chyba miał niepoprawnie wysoki poziom endorfin w głowie. Karmienie jest bolesne, krwawe i na samą myśl mam dreszcze. Jasne, z czasem jest lepiej. Ale te pierwsze razy dają po dupie. A raczej po cycku.
Pierwsza kupa. Oł jee, czarna smoła, dziecko pokazało na co je stać już w pierwszych sekundach leżenia na moim brzuchu. A potem jeszcze przez dobę dokładała po smolistym bobku, tak żebyśmy nie zapomnieli jak to fajnie się z tyłka czyści. No i w trzeciej dobie pierwsza sraka pocycowa - toż to radość wielka, święto lasu! Nasza córka ma drożny układ pokarmowy, yeah.
Pierwsza noc. Z racji porodu domowego wszystko było inaczej niż z pierworodną, która urodziła się w szpitalu i pierwszej nocy zabrali mi ją na noworodki. Co tam robiła? Nie wiem, mogę się tylko domyślać. Wiem natomiast co robiła druga - rzygała wodami. Czemu nikt mi o tym nie powiedział? Gdzie jakaś instrukcja? Czy muszę dodawać, że noc była super przespana?
Pierwsza kąpiel. Bobas niestety zapomniał, że dopiero co wylazł z brzucha wypełnionego cieczą i drze się jakby go obdzierali ze skóry. Wykąpana na trzecią dobę córka okazała się ciepłolubna i wystarczyło dolać jej odrobinę wrzątku, by wrzask ucichł (choć na chwilę).
Pierwsze ubieranie. Tak jak z kąpielą, pierwsze ubieranie zostało odroczone w czasie. Na początku leżałyśmy sobie golutkie (ona) lub prawie golutkie (matka) w pościeli (własne łóżko po porodzie +10 komfortu życiowego). Potem okazało się, że wszystko co mamy dla niej przygotowane do ubrania jest zwyczajnie za duże. Trzy szuflady komody. Hmm. Ktoś mówił, że dzieci szybko rosną? W 10 dni na pewno nie.

I tak sobie mija ten drugi tydzień naszego nowego życia, we czwórkę. Nie napiszę, że jest fajnie, bo pewnie zapeszę.

Matka córek

11 lutego zostałam Mamą po raz drugi. Od tej daty minęło 10 dni - mało, dużo, wystarczająco by pewne sprawy, o których chciałam pamiętać zaczęły mi umykać. Dlatego zakładam bloga. Na pamiątkę - by pamiętać.