10 dni temu przyszła na świat moja druga córka, Dalia, ale wszystko co się dzieje się teraz, przez te dni począwszy od porodu - to takie nasze pierwsze razy. Pierwsze drugie razy? Teoretycznie tak, w końcu pierworodna, Olga, przetarła szlaki. Ale to było 4 lata temu. I dziś wszystko jest jakieś inne. N O W E.
Pierwsze karmienie. Ojezu, ktoś kiedyś powiedział, że karmienie piersią jest cudowne? Chyba miał niepoprawnie wysoki poziom endorfin w głowie. Karmienie jest bolesne, krwawe i na samą myśl mam dreszcze. Jasne, z czasem jest lepiej. Ale te pierwsze razy dają po dupie. A raczej po cycku.
Pierwsza kupa. Oł jee, czarna smoła, dziecko pokazało na co je stać już w pierwszych sekundach leżenia na moim brzuchu. A potem jeszcze przez dobę dokładała po smolistym bobku, tak żebyśmy nie zapomnieli jak to fajnie się z tyłka czyści. No i w trzeciej dobie pierwsza sraka pocycowa - toż to radość wielka, święto lasu! Nasza córka ma drożny układ pokarmowy, yeah.
Pierwsza noc. Z racji porodu domowego wszystko było inaczej niż z pierworodną, która urodziła się w szpitalu i pierwszej nocy zabrali mi ją na noworodki. Co tam robiła? Nie wiem, mogę się tylko domyślać. Wiem natomiast co robiła druga - rzygała wodami. Czemu nikt mi o tym nie powiedział? Gdzie jakaś instrukcja? Czy muszę dodawać, że noc była super przespana?
Pierwsza kąpiel. Bobas niestety zapomniał, że dopiero co wylazł z brzucha wypełnionego cieczą i drze się jakby go obdzierali ze skóry. Wykąpana na trzecią dobę córka okazała się ciepłolubna i wystarczyło dolać jej odrobinę wrzątku, by wrzask ucichł (choć na chwilę).
Pierwsze ubieranie. Tak jak z kąpielą, pierwsze ubieranie zostało odroczone w czasie. Na początku leżałyśmy sobie golutkie (ona) lub prawie golutkie (matka) w pościeli (własne łóżko po porodzie +10 komfortu życiowego). Potem okazało się, że wszystko co mamy dla niej przygotowane do ubrania jest zwyczajnie za duże. Trzy szuflady komody. Hmm. Ktoś mówił, że dzieci szybko rosną? W 10 dni na pewno nie.
I tak sobie mija ten drugi tydzień naszego nowego życia, we czwórkę. Nie napiszę, że jest fajnie, bo pewnie zapeszę.